Po przejechaniu półwyspu Peninsula Valdez ruszyliśmy autobusem (miejmy nadzieję, ze ostatni raz) do Rio Gallegos, skąd na rowerach wyruszyliśmy w stronę Ziemi Ognistej. Najpierw przejechaliśmy Chilijską część, a następnie przez terytorium Argentyny dotarliśmy do Ushuaia – teoretycznie najbardziej wysuniętego na południe miasta na świecie. W trakcie tych 600km jazdy walczyliśmy z bocznym wiatrem. Tym legendarnym huraganowym potworem, dzięki któremu nie jeden raz zaliczyliśmy klasyczną glebę. Tierra del Fuego? Zapraszamy!
W tracie całego dystansu tylko przez
około 20 km mieliśmy wiatr w plecy. Właśnie wtedy powstało to zdjęcie. Ok 200km musieliśmy jechać / prowadzić szutrową nawierzchnią.
Czasem samo wyjście z namiotu stanowiło nie lada wyzwanie.
Wzburzenie tego stawu to też zasługa wiatru. Kolor zależy od ilości pyłu – w tym było go całkiem sporo. Przy nim przydarzyło nam się zmieniać dętkę (dopiero 3 kapcie!)
Gdy nas zobaczył podskoczył, zamerdał ogonem i… po prostu z nami pobiegł.
Po 40km odpuścił. Zakochał się. Twardziel!
No to jak jest z tymi Falklandami (Malwinami)?
Ruszyliśmy na dwudniową wycieczkę z plecakami do parku narodowego Tierra del Fuego. Przejechaliśmy się w nocy autostopem radiowozem policyjnym. Można też zabytkową kolejką.
Gęś Pospolita (w Patagonii)
Paul Truyens – belgijski rowerzysta, którego spotkaliśmy w Rio Grande. Sprzedał dom, kupił rower i ruszył w świat (a dokładniej rzecz ujmując – dookoła) nie wiedząc jak zmienić dętkę. Ponad 2,5 roku w ciągłej podróży – 54 tysiące km. Jedzie na Alaskę skąd chce wrócić do Belgii. Skromny człowiek
Nie my układaliśmy, ale wszystko się zgadza
W niewielkiej miejscowości Tolhuin w drodze do Ushuaia znajduje się piekarnia „La Union”, której właścicielem jest Emilio Saez – miłośnik aktywnego wypoczynku. Zgarnia on wszystkich rowerzystów z drogi (a jest tu tylko 1 droga) i oferuje darmowy nocleg z gorącym prysznicem i świeżymi wypiekami. Na ścianach pokoiku każdy z gości zostawia pamiątkowy wpis od siebie. Spisałem wszystkie adresy stron internetowych – może niedługo uda nam się stworzyć dział z linkami-inspiracjami.
A tukan tuczy się w piekarni Emilio w Tolhuin razem z papugami mówiącymi Hola! (cześć)
Pięknie! Jak tak czytam Wasze relacje i oglądam te świetne zdjęcia – to chciałabym być tam z Wami! Jestem z Wami duchem! Powodzenia!
Hola!
Wyjątkowo paskudne tereny (wiatr) na rower, ale mam nadzieje że widoki wynagradzają trud. Podziwiamy z walkę z wiatrem, wiemy co to za uczucie, gdy pod górę wjeżdża się szybciej niż zjeżdża, bo jest wiatr
Wieje, oj wieje. Oby do przodu!
Zdjęcia jak zwykle piękne, z przyjemnością czyta się wasze wpisy. Z niecierpliwością czekam na dalsze wieści od was. Pozdrawiam, trzymajcie się:)
Piękne foty niesamowitych miejsc. Podziwiam Was za upór i pasję. Trzymam kciuki za dalszy ciąg. Pozdrawiam!
Dziękujemy serdecznie. Cieszymy się, że się podoba, i tak jak wy czekacie na więcej zdjęć, tak my nadal jesteśmy głodni nowych wrażeń. Więc… wszyscy zacierają ręce :)